- Jaki miałem sen... - powiedziałem, gdy pielęgniarka otworzyła oczy.
- Hm?
- Sen śpiochu, miałem zboczony sen.
- Spać mi się chce.
- To posłuchaj, od razu się przebudzisz - dopowiedziałem energicznie.
- Braliśmy udział w teleturnieju. Było siedem par, dokładnie siedem, nie wiem skąd tak dokładna liczba we śnie. Mieliśmy zawiązane oczy, często za parawanem, albo ścianą z dziurą... trzeba było wykonać różne zadania, mające na celu wskazanie swojej połówki.
- Zamieniam się w słuch - przerwała mi pielęgniarka.
- Jeśli powiedziałaś to jest mój partner i się pomyliłaś, para przegrywała.
- Wygraliśmy?
- Nie wiem, to mi się nie śniło albo nie pamiętam.
- Eeeee..., szkoda - kręciłaś nosem.
- Zaraz poukładam to sobie w głowie i dopowiem to co się nie przyśniło.
Nasza para miała numer szósty. Pani sześć i Pan sześć.
Pierwsza konkurencja polegała na odnalezieniu partnerki przez partnerów. Można było używać tylko dłoni.
Dziewczyny klęczały w rzędzie z wypiętymi pupami. Każdy podchodził z zawiązanymi oczami i po kolei dotykał je w miejscach intymnych.
Podszedłem do pierwszej, położyłem dłonie na pośladkach. Zsunąłem niżej między uda, wyczułem intymny zarost.
- Nieee, to nie moja - przeszło mi przez myśl.
Druga dziewczyna była bardziej krągła w biodrach. Przesunąłem dłoń od wzgórka do cipki.
- Nie, to nie moja pielęgniarka.
Przy trzeciej zastanowiłem się dłużej. W dotyku jak moja kobieta, ale coś mi nie pasowało.
- Moja ma nieco większe wargi wewnętrzne - pomyślałem kilkukrotnie przesuwając dłoń po kroczu. Była sucha.
Czwarta była mokra w środku. Wsunąłem palec do pochwy. Dotknąłem gładki wzgórek, później ciaśniejszy tyłeczek.
- O tak, to pielęgniarka.
Jednak zasada była taka, że trzeba dotknąć wszystkich zawodników i dopiero podjąć decyzję.
Piątka - nie, na pewno nie ona.
Szóstka - ale włochata! - aż krzyknąłem w myślach.
Siódemka miała dużą łechtaczkę