Rozpoczynając współpracę ze sklepem erotycznym postawiłem sobie za cel pisanie recenzji gadżetów erotycznych z różnych półek cenowych. Przez całe życie trzymam się jednej zasady - to nie cena jest jedynym wyznacznikiem jakości. Jakość jest oczywiście uzależniona od funduszu wtłoczonego w towar, ale przy pewnej kwocie (zależnie o jakim produkcie i z jakiej branży mówimy) następuje przegięcie krzywej i kolejne złotówki nie przynoszą nowej i lepszej jakości. Dlaczego zaczynam recenzję zabawki erotycznej od dywagacji ekonomicznej? Bowiem łączy się to z erotyką. Gdy przekroczymy załamanie krzywej jakości towaru względem ceny producent zaczyna dymać nasz tyłek bez wazeliny.
Na naszym blogu erotycznym możecie przeczytać recenzję pulsatora za niemal 700 złotych. Na drugim miejscu stawki znalazł się masażer dla par Lelo Tiani 2 (w sklepie 579 zł, choć jak zwykle po publikacji recenzji obejmie go promocja) i recenzowany niedawno wibrator dla par WeVibe 4 Plus w najdroższej wersji (399 zł). Dlaczego został okrzyknięty królem wszystkich zabawek erotycznych? Ponieważ pod każdym względem na to zasłużył.
Zdalnie sterowany wibrator dla par Lelo Tiani 2 ma podstawy do detronizacji konkurenta. Miałem przyjemność kontaktu z kilkoma zabawkami marki Lelo. To co ciśnie się na język to bezsprzecznie najwyższa jakość materiałów, wykonania, przemyślana funkcjonalność. Niestety w parze z cenami, które mocno odchudzą portfel. Ale może warto?
Nie chcę się narażać firmom (wymienię alfabetycznie) Lelo i WeVibe, jednak patrząc na oba produkty widzę, że ktoś wzorował się na kimś. Nie mam możliwości sprawdzenia kto jako pierwszy wymyślił masażer wygięty w kształt litery U. Jednak zasada działania jest taka sama.
W ofercie firmy Lelo znajdziemy trzy wersje kolorystyczne: różową, fioletową i czarną. Wszystkie z dodatkiem chromu. Co ciekawe We Vibe 4+ oferowane jest dokładnie w tej samej kolorystyce.
Zdalnie sterowany wibrator dla par Lelo Tiani 2 ma podstawy do detronizacji konkurenta. Miałem przyjemność kontaktu z kilkoma zabawkami marki Lelo. To co ciśnie się na język to bezsprzecznie najwyższa jakość materiałów, wykonania, przemyślana funkcjonalność. Niestety w parze z cenami, które mocno odchudzą portfel. Ale może warto?
Nie chcę się narażać firmom (wymienię alfabetycznie) Lelo i WeVibe, jednak patrząc na oba produkty widzę, że ktoś wzorował się na kimś. Nie mam możliwości sprawdzenia kto jako pierwszy wymyślił masażer wygięty w kształt litery U. Jednak zasada działania jest taka sama.
W ofercie firmy Lelo znajdziemy trzy wersje kolorystyczne: różową, fioletową i czarną. Wszystkie z dodatkiem chromu. Co ciekawe We Vibe 4+ oferowane jest dokładnie w tej samej kolorystyce.
Tekst może wydawać się krytyczny. Nie, nie o to tutaj chodzi. Nie mam na celu krytykowania, ale realnej oceny towaru. Zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności, która na mnie ciąży. Muszę obiektywnie ocenić bardzo drogi (jak na gadżet erotyczny) towar.
Pierwszy kontakt z masażerem Lelo wywołał opad szczęki. Z zachwytu nad opakowaniem. Kartonik pokryto kolorową grafiką i szczegółowymi informacjami o produkcie. W nim znajdziemy pudełko z pokrywą, wykonane z bardzo grubej tektury o ciekawej strukturze, jakby tkaniny. Czarna kolorystyka to znak firmowy Lelo, co potwierdza recenzja kulek gejszy Lelo Luna Noir.
Wypełnienie chroni cenną zawartość w czasie transportu. To taka gąbka o dużej gęstości. Fajna w dotyku, z wycięciami na masażer i pilota. Pod tekturową klapką jest miejsce na akcesoria. Dlaczego tak zachwycam się kartonem? Ponieważ w nim przechowujemy masażer, jest zatem integralną częścią zestawu. Bardziej podoba mi się rozwiązanie w We Vibe - stacja dokująca, będąca schowkiem na masażer i akcesoria oraz łącząca funkcję bazy do ładowania akumulatora.
W pudełku znajdziemy kilka ciekawych drobiazgów:
- Masażer dla par Lelo Tiani 2,
- Dodatkową, grubszą i mocniej wygiętą końcówkę dopochwową,
- Bezprzewodowy pilot zdalnego sterowania,
- Ładowarkę sieciową,
- Saszetkę do przechowywania,
- Saszetkę lubrykantu,
- Baterie do pilota,
- Instrukcję użytkowania,
- Ulotkę informacyjną.
Mieliście kiedyś uczucie rozczarowania, gdy sukienka z katalogu nie wyglądała w rzeczywistości tak ładnie, albo laptop tak ślicznie prezentował się na zdjęciach, a okazało się, że plastik jakiś taki nieładny, elementy nie są dokładnie spasowane, coś skrzypi przy przenoszeniu? Masażer Lelo Tiani 2 jest zaprzeczeniem takich sytuacji. Wygląda obłędnie, jest wręcz nierealnie precyzyjnie zaprojektowany i złożony. Tutaj widać jakość materiałów, precyzję, kunszt producenta. Można uznać moje słowa za mamrotanie nawiedzonego człowieka, jednak wielbiciele przedmiotów idealnych będą zadowoleni. Jakby w tworzeniu tego cuda maczała palce siła boska. Jakość identyczna jak w masażerze We Vibe 4 Plus i pulsatorze Fun Factory Stronic Drei. Jakość doceniła organizacja Red Dot, przyznając w 2012 roku nagrodę Red Dot Design Award.
Zdalnie sterowany wibrator dla par Lelo Tiani 2 wykonano z silikonu medycznego. Mniej więcej 70 % testowanych na blogu zabawek wykonano z tego materiału. Silikon medyczny wygląda pięknie, w dotyku jest cudowny, jest wytrzymały na starzenie, nadaje się do robienia zabawek erotycznych, jest bezpieczny dla zdrowia. Mogę mówić o nim w samych superlatywach, bo każdy przyzna mi rację - silikon medyczny nie ma wad. Ograniczam się do branży erotycznej, ponieważ NASA (silikon medyczny lata w kosmos) może widzi jakieś jego wady w swoim zastosowaniu.
Silikon medyczny niejedno ma imię. Nie wiem jak to wyjaśnić słowami. Przyrównam do branży samochodowej. Tańsze zabawki z silikonu medycznego są jak audi A4 z salonu. Śliczne, dają dużo frajdy, czerpiemy z nich przyjemność. Silikon z droższych zabawek porównam do sportowego samochodu lamborghini Aventador. Jakość jest lepsza, ale pamiętajmy, że wspomniane zabawki erotyczne dzieli przepaść cenowa. Wiadomo, że masażer za 70 złotych będzie gorszy od tego za 400 czy 700 zł.
Aby wygląd nie był monotonny firma Lelo dodała do masażera i pilota chromowane wstawki. Czy jest to dodatek in plus czy in minus każdy musi rozsądzić sam. Innowacją względem We Vibe 4 Plus jest dodanie wymiennej końcówki, tej którą wsuwa się w pochwę. Pomysł bardzo mi się podoba, ponieważ jedna jest smukła i lekko wykrzywiona, a drugą pogrubiono i nadano jej mocniejsze wyoblenie w miejscu styku z punktem G. Różnice najlepiej pokażą zdjęcia. Dwie różne końcówki można zmieniać w zależności od chwilowej potrzeby mocniejszego lub słabszego wypełnienia pochwy lub wielkości sprzętu partnera. Fajna zabawa i dodatkowa atrakcja. Różnica w wielkości nie jest duża, za to bardzo odczuwalna podczas seksu.
Zabawka sprawia wrażenie dużej. Wydaje się, że ma wielkość wibratora lub masażera punktu G. Dopiero po otwarciu pudełka widać, że jest malusi. Choć to pojęcie względne. Dlatego podaję wymiary - całkowita długość masażera to 84 mm, końcówka zewnętrzna (łechtaczkowa) ma 23 mm szerokości. Pierwsza końcówka dopochwowa ma grubość 12 milimetrów, a druga 13 mm. Różnią się kształtem, więc niewielki przyrost grubości i tak mocno wpływa na doznania. Gadżet wsuwa się w cipkę bardzo łatwo. Końcówka jest na tyle mała, by nawet odrobina wilgoci wystarczyła do penetracji. Pod tym kątem Lelo góruje nad WeVibe, który ma szerszą końcówkę. Po wsunięciu zaciska się między przednią ścianką pochwy a wzgórkiem łonowym. Wymiarowanie i dokładny kształt najlepiej przedstawi poniższa grafika:
Przegub między końcówkami jest giętki. Od pozycji widocznej na zdjęciach można rozgiąć końcówki nawet o 90 stopni. Daje to dużą możliwość dopasowania do sylwetki, wliczając w to indywidualną budowę anatomiczną kobiety. Nawet jeśli masz dużo ciała do kochania to możesz użyć Lelo Tiani 2. Mniejszą końcówkę wsuwa się do pochwy, a drugą nakłada na wzgórek łonowy. Masażer dotyka łechtaczkę, więc stymulacja wielopunktowa zapewni odlot już po kilku minutach pieszczot.
Masażer pochwy i łechtaczki Tiani 2 zasila wbudowany akumulator. Powyżej 200-300 złotych to już standard, do którego przyzwyczaili nas producenci. Pojemność nie jest mi znana, ale najważniejszy użytkowo jest czas pracy. Przy 2 godzinach ładowania Tiani 2 będzie działał przez około 2 godziny. Szybkie ładowanie i dość długi czas pracy to spora zaleta. Wystarczy nawet na jedną bardzo długą całodniową zabawę. W praktyce mieliśmy z niego kilkukrotną uciechę między ładowaniami.
Masażer wyposażono tylko we włącznik zasilania. Oznajmia to zaświeceniem diody. Przycisk jest ukryty tuż przy srebrnym pierścieniu. Gniazdo ładowarki znajdziemy po odkręceniu końcówki dopochwowej. Zasilacz przypomina typowe konstrukcje znane z telefonów. Kabel zakończono końcówką okrągłą, zatem można zapomnieć o ładowaniu kablem USB. Szkoda, bo jest to bardzo przydatne.
Gadżet erotyczny jest w pełni wodoodporny. Zabawa w basenie (byle nie publicznym), w wannie, pod prysznicem jest bardzo przyjemna. Wodoszczelność ułatwia czyszczenie. Wystarczy namydlić i dobrze spłukać. Wyschnie sam.
Okrągły pilot zdalnego sterowania wykonano z plastiku i pokryto tym samym silikonem medycznym. Pod błyszczącą, przypominającą lustro zatyczką, znajdziemy zasobnik na dwie baterie AA. Dobrze, że nie są to cudaczne i drogie baterie innego typu. Nie zabrakło ich w pudełku. Patrząc na inny testowany masażer (iGOX Dodo), który kosztuje o połowę mniej, czuję niedosyt na tym polu. Tam producent wyposażył w akumulator zabawkę i pilota. Da się? Da.
Po drugiej stronie widać przyciski sterujące. Na środku przycisk zmiany trybu wibracji. Jest osiem różnorodnych i w zupełności wystarczających. Od stałych, po falujące i pulsujące. Intensywność dobrano odpowiednio, aby mężczyzna i kobieta czerpali dużą przyjemność. Siłę wibracji oczywiście można regulować. Służą do tego przyciski plus i minus. Ale to nie wszystkie zalety tego pilota. Wydaje się niepozorny, a kryje w sobie dwie fantastyczne funkcje.
Po pierwsze zasięg działania pilota zwiększono do 36 metrów. Jest to trzy razy dalej niż u konkurencji, która może pochwalić się zasięgiem do 10 metrów. Czy jest to bardzo potrzebne? Niekoniecznie, ale wynika z tego inna zaleta - działanie pilota nie będzie na pewno zakłócane przez urządzenia radiowe. Lelo pokazuje tutaj klasę.
Drugą cechą jest implementacja technologii SenseMotion. Przyznam, że jest to niezły bajer. Wyobraź sobie, że trzymasz pilota od Tiani 2. Masażer w cipce nie wibruje. Przechylasz rękę o mały kąt (przypomina to ruch wykonywany dłonią przy przekręcaniu klucza w drzwiach) a zabawka włącza się i lekko drży. Im bardziej przekręcisz dłoń tym intensywniej będzie wibrował. Wyobraź sobie, że twoja kobieta leży na łóżku z masażerem wsuniętym w dziurkę. Dziurka jest sucha. Przechylasz rękę o dziewięćdziesiąt stopni a masażer wchodzi na najwyższe obroty. Przekręcasz dłoń raz w lewo, raz w prawo, a wibracje raz rosną, raz maleją. Dziewczyna po kilku sekundach zrobi się mokra. Na pewno nie jest to funkcja potrzebna do życia, ale patrząc całościowo - niezły bajer. Podoba nam się. Na tym polu Lelo Tiani 2 góruje nad WeVibe.
Z przydatnych akcesoriów producent dostarczył bardzo ładnie uszyty woreczek do przechowywania lub transportu. Wysokiej jakości czarny materiał jest świetnym towarzyszem zabawki tej rangi i ceny. Pozwoli osłonić Tiani 2 przed czynnikami zewnętrznymi i wścibskim okiem... wścibskich osób. Pewnie każdy z was spotkał taką w swoim życiu.
Drugim dodatkiem jest saszetka z firmowym żelem nawilżającym. Wystarczy na jedną lub dwie aplikacje. Kiedyś wspominałem o tym, trochę się żaliłem na producentów - uważam, że drogie gadżety erotyczne powinny zawierać w zestawie żel nawilżający o pojemności 50 lub 100 mililitrów. Koszt dla producenta niewielki, a zysk dla klienta olbrzymi. Serio, w zabawce za kilka stówek to powinien być standard.
Lelo daje klientom 10 letnią gwarancję na masażery i kulki gejszy. Super, prawda? No tak, ale jak czytam na stronie producenta: Open to everyone who has purchased a LELO personal massager, if you find your product is faulty outside the warranty period, or you have lost your proof of purchase you can claim on this warranty. You will then be entitled to 50% off your next LELO purchase. Oznacza to, że jeśli gadżet erotyczny zepsuje się po okresie gwarancyjnym, przysługuje nam prawo do... kupienia kolejnego za 50 % ceny.
W jakich pozycjach można lub warto używać masażer Lelo Tiani 2? Producent poleca kilka, które przedstawiłem na grafice. Jak dla mnie nie ma pozycji, która nie nadaje się do zabawy. Przedstawię kilka, które według nas są godne polecenia i które dają określony zysk.
W pozycji na jeźdźca pielęgniarka decydowała jak mocno masażer przylega do łechtaczki. Gdy unosiła pupę masażer nieco się wysuwał, gdy opadała - męskość wbijała się w cipkę, a masażer bardzo zbliżał do łechtaczki. Oboje doszliśmy szybciej. Bardzo przypadła nam do gustu pozycja siedząca, w której ja siedziałem na łóżku, pielęgniarka siedziała na mnie i stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Masażer był mocno zakleszczony wewnątrz mojej pielęgniarki i pomiędzy naszymi ciałami. Oboje czuliśmy wibracje roznoszące się po intymnych obszarach. Moja pielęgniarka nawet nie musiała poruszać biodrami. Usiadła a masażer wykonał całą robotę. Jeśli mężczyzna ma ochotę na szybki i intensywny wytrysk polecam wszystkie pozycje od tyłu. Kochaliśmy się na pieska, a masażer stymulował dolną część męskości i wędzidełko. Tu nawet nie ma sensu powstrzymywać się przed wytryskiem. Bardzo fajny sposób na szybki wytrysk i wypełnienie kobiecej dziurki nasieniem.
Bez wątpienia masażer dla par Lelo Tiani 2 jest produktem najwyższej jakości. Bezdyskusyjnie króluje wśród wibratorów, masażerów łechtaczki, a nawet masażerów analnych. Porównując do WeVibe 4 Plus: jakość materiałów jest w obu przypadkach najlepsza, każdy z nich ma swoje unikalne (firmowe) funkcje lub dodatki, działają porównywalnie dobrze i sprawiają taką samą przyjemność. Niestety Lelo Tiani 2 jest droższy. Dlatego cipka i męskość wystawiają solidne 8/10. Gdyby cena była identyczna - również Tiani 2 dostałby komplet punktów i wyróżnienie.
Masażer dający wiele przyjemności we wspólnej zabawie dostępny jest tutaj:
