- Ciekawe czy Terminator ma Wacka? - rzuciła pod nosem pielęgniarka.
- Robot z wackiem?! On miał zabijać, nie uprawiać seks.
- Głupio tak bez penisa, co nie?
- Ty nie masz wacka i żyjesz - odpowiedziałem.
- Mam twojego... i kilka innych.
- Jeśli by miał wacka, to pewnie takiego, ładowanego przez usb.
- Może stacja do ładowania wyglądała jak robocica? Podchodził, wsuwał jak ty we mnie i ładował baterie?
- Po orgazmie masz dziwne pomysły. Chodźmy już spać moja robocico.
- Dobranoc Terminatorze z wackiem.
- Robot z wackiem?! On miał zabijać, nie uprawiać seks.
- Głupio tak bez penisa, co nie?
- Ty nie masz wacka i żyjesz - odpowiedziałem.
- Mam twojego... i kilka innych.
- Jeśli by miał wacka, to pewnie takiego, ładowanego przez usb.
- Może stacja do ładowania wyglądała jak robocica? Podchodził, wsuwał jak ty we mnie i ładował baterie?
- Po orgazmie masz dziwne pomysły. Chodźmy już spać moja robocico.
- Dobranoc Terminatorze z wackiem.
Żelowy wibrator posuwisto-rotacyjny Toy Joy Up & Down jest konstrukcją, jakiej nie gościliśmy jeszcze na naszym blogu erotycznym. Były wibratory, masażery i pulsatory, ale tylko opisywany model łączy trzy funkcje:
- wibruje w okolicy łechtaczki,
- porusza się w przód i tył w pochwie (jak penis),
- pieści wnętrze cipki wirującymi kuleczkami.
Czy rozkosz jest trzykrotnie większa niż z użyciem klasycznego wibratora? Na to pytanie odpowie recenzja.
Opakowania produktów marki Toy Joy niezmiennie przypominają mi karton z sokiem. Może jest tu ukryte przesłanie? Ich produkty powodują wytworzenie dużej ilości kobiecych soków.
W pudełku znajdziemy tylko wibrator. W tej cenie aż szkoda, że nie pokuszono się o dodanie pokrowca, małego lubrykantu i kompletu baterii.
Po wyjęciu z pudełka wywiązał się dialog:
- Ho ho, konkretny kawał.... - zaczęła moja pielęgniarka.
- ... kutasa? - dodałem.
- Mhm. Sam zobacz - powiedziała i podała.
Nasz nowy wibrujący przyjaciel jest ciężki i duży. Całkowita długość - prawie 28 centymetrów. Po odjęciu zasobnika na baterie, silniczka i masażera łechtaczki pochwa otrzymuje zaledwie czternaście centymetrów wypełnienia. Czyli klasyczny rozmiar europejski średni. Czy to dobrze, czy źle? Zależy od preferencji. Wibratory z masażerem łechtaczki mają charakterystyczną budowę, która ogranicza głębokość penetracji. Dlatego jeśli wolisz grube i długie polecam silikonowego potwora Silicone Classic, który ma 20 centymetrów długości i 4 cm grubości. Jeśli pielęgniarka ma ochotę na mocne wypełnienie pupy i cipki, jeden z nas wypełnia jedną dziurkę, a drugi drugą. Zamiennie.
Żelowy wibrator posuwisto-rotacyjny Toy Joy Up & Down wykonano z masy żelowej. Ciekawy materiał, ponieważ główka jest dość twarda a inne elementy są bardzo miękkie. Bezzapachowy, przeźroczysty, barwiony na fioletowo, hipoalergiczny i bardzo łatwy w czyszczeniu. Nie zawiera szkodliwych substancji, więc można wkładać go do buzi, cipki i pupy.
Aby sprawiał przyjemność początkującym i zaawansowanym zdecydowano się na uniwersalną średnią grubość wynoszącą 3.5 centymetra.
Nie tylko ruch posuwisty sprawia przyjemność. Poniżej główki widoczny jest komplet kuleczek, koralików, który obraca się i stymuluje ścianki pochwy. Uczucie jest naprawdę fajne, szczególnie gdy masuje punkt G. Ciekawe, czy są produkowane wibratory, które masują pochwę obrotowymi kuleczkami rozłożonymi na całą długość sztucznego penisa? Wydaje mi się, że byłby to hit!
Główka męskości jest dobrze wyprofilowana. Wygląda naturalnie i kusząco. Tuż pod wędzidełkiem widoczne są (i odczuwalne), wytłoczone z żelu kuleczki. Każdy z elementów ma na celu wypieszczenie wnętrza na najwyższym poziomie. Seks z wibratorem na pewno nie jest monotonny.
Toy Joy Up & Down jest wibratorem z króliczkiem. Przynajmniej z nazwy, bowiem należy do rodziny wibratorów łechtaczkowych, które pieszczą delikatny kobiecy guziczek uszkami. Małe żelowe uszka lub języczek potrafią doprowadzić do ekstazy w kilka minut. Drgają z niewyobrażalną prędkością. Są delikatne ale stanowcze.
Po bliższych oględzinach króliczek zaczyna wyglądać podejrzanie. Jest to bowiem chrabąszcz. Na plecach ma zarys skrzydeł, a i mordka jakaś taka mało królicza. Właściwie nie ma to znaczenia, bowiem po chwili pielęgniarka zapomniała o chrabąszczu i zaczęła jęczeć i (nieco) krzyczeć. Mały, ale wariat. Z ledwością łapała powietrze w płuca. Masażer łechtaczki zasilany jest osobnym silniczkiem. Bardzo mocnym. Wibracje i ruch posuwisty są niezależne. Można używać ich razem lub osobno. Co kto lubi.
Gumowe przyciski zrobiono z elektroluminescencyjnej gumy. Jeśli wibrator leży w nasłonecznionym miejscu przyciski są widoczne w ciemności. Włącznik przestawia gadżet w tryb czuwania o czym informuje czerwona dioda. Pierwsza para przycisków reguluje intensywność wibracji masażera łechtaczki. Druga para przycisków wpływa na prędkość ruchu posuwistego główki i obrotowego koralików. Możliwy jest ruch prawostronny lub lewostronny. Wszystkich trybów sprawiających przyjemność pochwie i łechtaczce jest aż dwadzieścia.
Wibrator zasilany jest czterema paluszkami AA. Mnogość funkcji, dwa silniczki, elektronika sterująca i informacje przekazywane przez 3 diody LED pożerają sporo energii. Niestety nie można włożyć akumulatorków wielokrotnego ładowania - pokrywa nie zamyka się. To znaczy na upartego można, ale pomiędzy obudową zasobnika a pokrywą powstaje 1 milimetrowa szczelina. My poradziliśmy sobie przyklejając pokrywę plastrem. Prowizorycznie, ale skutecznie.
Jako humanista z krwi i kości niezmiennie szanuję umysły ścisłe. Przez żelową powłokę widać złożony mechanizm napędzający cyberwacka. Liczba zębatek i przekładni sprawnie i sprytnie zamienia ruch obrotowy silnika w posuwisto-obrotowy. Zafascynowany przez kilka dłuższych chwil wpatrywałem się w poruszające elementy. Wynalazca powinien od razu otrzymać tytuł doktora inżyniera.
Główka porusza się do przodu i tyłu z amplitudą wynoszącą około dwóch centymetrów. Nie jest to idealne odwzorowanie ruchu penisa, który może poruszać się od wejścia pochwy aż do macicy, ale daje namiastkę penetracji. Prędkość można regulować, zatem pielęgniarka czuła w sobie delikatne płytkie pchnięcia lub szybsze i mocniejsze. Naszym zdaniem przyjemność płynąca z ruchu Toy Joy Up&Down jest większa niż z penetracji pulsatorem. Ruch posuwisty możliwy jest dzięki zastosowaniu elastycznego przegubu harmonijkowego.
Może narażę się Terminatorowi, który za obniżenie oceny jego wacka przyleci z przyszłości i odstrzeli mojego, ale recenzja musi być rzetelna, a tutaj niestety wyróżnienia dać nie mogę. Za to solidne...
Aby sprawiał przyjemność początkującym i zaawansowanym zdecydowano się na uniwersalną średnią grubość wynoszącą 3.5 centymetra.
Nie tylko ruch posuwisty sprawia przyjemność. Poniżej główki widoczny jest komplet kuleczek, koralików, który obraca się i stymuluje ścianki pochwy. Uczucie jest naprawdę fajne, szczególnie gdy masuje punkt G. Ciekawe, czy są produkowane wibratory, które masują pochwę obrotowymi kuleczkami rozłożonymi na całą długość sztucznego penisa? Wydaje mi się, że byłby to hit!
Główka męskości jest dobrze wyprofilowana. Wygląda naturalnie i kusząco. Tuż pod wędzidełkiem widoczne są (i odczuwalne), wytłoczone z żelu kuleczki. Każdy z elementów ma na celu wypieszczenie wnętrza na najwyższym poziomie. Seks z wibratorem na pewno nie jest monotonny.
Toy Joy Up & Down jest wibratorem z króliczkiem. Przynajmniej z nazwy, bowiem należy do rodziny wibratorów łechtaczkowych, które pieszczą delikatny kobiecy guziczek uszkami. Małe żelowe uszka lub języczek potrafią doprowadzić do ekstazy w kilka minut. Drgają z niewyobrażalną prędkością. Są delikatne ale stanowcze.
Po bliższych oględzinach króliczek zaczyna wyglądać podejrzanie. Jest to bowiem chrabąszcz. Na plecach ma zarys skrzydeł, a i mordka jakaś taka mało królicza. Właściwie nie ma to znaczenia, bowiem po chwili pielęgniarka zapomniała o chrabąszczu i zaczęła jęczeć i (nieco) krzyczeć. Mały, ale wariat. Z ledwością łapała powietrze w płuca. Masażer łechtaczki zasilany jest osobnym silniczkiem. Bardzo mocnym. Wibracje i ruch posuwisty są niezależne. Można używać ich razem lub osobno. Co kto lubi.
Gumowe przyciski zrobiono z elektroluminescencyjnej gumy. Jeśli wibrator leży w nasłonecznionym miejscu przyciski są widoczne w ciemności. Włącznik przestawia gadżet w tryb czuwania o czym informuje czerwona dioda. Pierwsza para przycisków reguluje intensywność wibracji masażera łechtaczki. Druga para przycisków wpływa na prędkość ruchu posuwistego główki i obrotowego koralików. Możliwy jest ruch prawostronny lub lewostronny. Wszystkich trybów sprawiających przyjemność pochwie i łechtaczce jest aż dwadzieścia.
Wibrator zasilany jest czterema paluszkami AA. Mnogość funkcji, dwa silniczki, elektronika sterująca i informacje przekazywane przez 3 diody LED pożerają sporo energii. Niestety nie można włożyć akumulatorków wielokrotnego ładowania - pokrywa nie zamyka się. To znaczy na upartego można, ale pomiędzy obudową zasobnika a pokrywą powstaje 1 milimetrowa szczelina. My poradziliśmy sobie przyklejając pokrywę plastrem. Prowizorycznie, ale skutecznie.
Jako humanista z krwi i kości niezmiennie szanuję umysły ścisłe. Przez żelową powłokę widać złożony mechanizm napędzający cyberwacka. Liczba zębatek i przekładni sprawnie i sprytnie zamienia ruch obrotowy silnika w posuwisto-obrotowy. Zafascynowany przez kilka dłuższych chwil wpatrywałem się w poruszające elementy. Wynalazca powinien od razu otrzymać tytuł doktora inżyniera.
Główka porusza się do przodu i tyłu z amplitudą wynoszącą około dwóch centymetrów. Nie jest to idealne odwzorowanie ruchu penisa, który może poruszać się od wejścia pochwy aż do macicy, ale daje namiastkę penetracji. Prędkość można regulować, zatem pielęgniarka czuła w sobie delikatne płytkie pchnięcia lub szybsze i mocniejsze. Naszym zdaniem przyjemność płynąca z ruchu Toy Joy Up&Down jest większa niż z penetracji pulsatorem. Ruch posuwisty możliwy jest dzięki zastosowaniu elastycznego przegubu harmonijkowego.
Może narażę się Terminatorowi, który za obniżenie oceny jego wacka przyleci z przyszłości i odstrzeli mojego, ale recenzja musi być rzetelna, a tutaj niestety wyróżnienia dać nie mogę. Za to solidne...
Cyber-penis czeka na ciebie w sklepie: